Jakubie,
to nie jest mój pierwszy list do Ciebie po twojej śmierci... Pierwszy jednak, który ujrzy światło dzienne... Pierwszy, który mam odwagę napisać w tej formie. Pierwszy, który nie będzie w pełni poświęcony tobie i mnie... Kolejny jednak, przy którym uronię łzę.
Kochany, pamiętam dzień, gdy zadzwonił ten telefon po raz pierwszy. Byliśmy razem u twojej babci. Telefon, którego nigdy się nie spodziewaliśmy... Telefon, który miał nieodwracalnie zmienić całe nasze życie... Twoje na pewno... Dzień, w którym zginął nasz Piotrek.. To była pierwsza osoba, którą w tamtym czasie przyszło mi stracić. Był moim przyjacielem, ale nie był najważniejszy... Po prostu był. Tamtego dnia zaczęliśmy się rozpadać... My wszyscy, cała nasza paczka.
Potem rozpadałam się tylko ja... Najpierw dziadek, który nigdy nie był mi bliski, jednak patrząc na znikająca mamę, rozpadaliśmy się wszyscy...
Choroba mojej babci... Wtedy rozpadłam się naprawdę... Po raz pierwszy. Moja ukochana babcinka... Pamiętam, jak trzymałeś mnie za rękę... Jak byłeś... Po prostu. Niczego nie oczekując w zamian... Rozpadałam się kawałek po kawałeczku... Patrząc jak najważniejsza kobieta w moim życiu umiera każdego dnia, dzień po dniu. Jej świadomość choroby, stanu w jakim się znajduje... Najgorsze, co może spotkać człowieka, to sprawna głowa przy nogach, które odmawiają posłuszeństwa... Byłeś, gdy nie prosiłam. Dziękuję. Wtedy zaczęłam tonąć. Ona... Jej śmierć była początkiem mojego końca. Prywatnego końca świata. Smak jej pierogów zapamiętam na zawsze... Moje nigdy takie nie są i nie będą. Zupa mleczna, choć mleka nie lubię. Świadomość, że nigdy nie będę mogła do niej przyjść i usiąść na kolanach i opowiedzieć jej wszystkiego... Wtedy zaczęłam przestawać być sobą... Teraz to wiem...
Potem straciliśmy twojego tatę... Wiem, jak było Ci ciężko, choć nie mogę powiedzieć, że wiem, co wtedy czułeś... Nie straciłam nigdy rodzica... Alina rozpadała się każdego dnia, a ty poświęcałeś jej każda swoją wolną chwile. Dzisiaj ci za to dziękuję. To pomogło nam, gdy zabrakło Ciebie. Twoja siła musiała przejść na mnie... Teraz zbiera nas ona.
Potem... Potem nie było już nic... Bo nie było ciebie.... Odszedłeś. Nie pamiętam wiele z tego okresu. Nie mieliśmy szans się pożegnać... I tego chyba najbardziej jest mi żal. Nie mogłam się przygotować... Nie miał kto trzymać mnie za rękę... Głaskać po głowie i postawić na nogi... Dopiero teraz dociera do mnie to wszystko... Po trzech latach... Wtedy też rozpadliśmy się do końca. I do dzisiaj się nie pozbieraliśmy. Dziś szalona paczka z Jackowskiego już nie istnieje... Rozjechała się po świecie... Dopiero teraz jestem w stanie myśleć, pomagają mi dwie historie. Dziękuję dziewczynom, gdyż swoją twórczością przywołują mnie wreszcie do życia. Życia, które po twojej śmierci przestało mieć znaczenia. Ja nie żyłam trzy lata, ja wegetowałam, oddychałam, ale nie żyłam. Zabrałeś mnie ze sobą, zostawiając moje ciało na ziemi. Jest tyle rzeczy, których nie zdążyłam ci powiedzieć. Ale to już było... To jest tylko nasze...
Nie było Cię przy kolejnych stratach. Jędrek... Nasz wspólny kompan, choć bardziej mój niż twój. Miał tylko dwadzieścia kilka lat... Nie ma go już... Nie znałam bardziej żywiołowego, kochającego życie człowieka. Oddany swojej pasji na milion procent. Wszędzie było go pełno. Już go nie ma... Została tylko pustka... Cholerna nie do zapełnienia pustka...Nie trzymałeś mnie za rękę, gdy walczyliśmy o niego. Nie trzymałeś mnie za rękę, gdy go żegnaliśmy. Byłam sama, połamana, bezsilna. Trzeba być cudownym człowiekiem, by w momencie śmierci jedynego dziecka, prosić o pomoc dla innych...
I wczoraj... Ostatnie bezsensowne odejście w moim życiu... Nie dotyczy mnie bezpośrednio... Nie znałam go, ale mogąc doświadczyć piękna żużla, mając z nim kontakt, czuje się choć dzisiaj częścią tej cierpiącej rodziny... Bo dziś wszyscy są razem. Ale nie mogą się pozbierać... Nie mogę. Pasja zabija... Prawda. Ale bez niej nie da się żyć... Jeśli coś kochasz, jesteś gotowy oddać za to życie. Prawda? Miał przed sobą całe życie... Miał pewnie marzenia, plany, cele... Miał... Już go nie ma.. A ci, co zostali? Rozsypali się... I to jest jedyna rzecz, którą rozumiem... Którą jestem w stanie zrozumieć...
Jakubie, mam nadzieję, że tworzycie tam ekipę na miarę naszej. Mam nadzieję, że jesteście tam bardziej potrzebni, niż tu. Mam nadzieję, szykujecie tam miejsce dla nas. Nam nadzieję, że nie szalejesz tam za bardzo. Zazdroszczę ci, że jadasz pierogi mojej babci, zazdroszczę ci, że grasz w pokera z Piotrusiem i go ogrywasz. Zazdroszczę ci, każdej imprezy ze Stjupem. Zazdroszczę ci, że kręcone kółka Krystiana oglądać będziecie już tylko wy.
Chce wierzyć, że to wszystko ma jakiś sens. Jakikolwiek i że kiedyś go zobaczę. Jeszcze nie widzę i nie jestem pewna, czy chce widzieć. Chce wierzyć, że gdzieś jednak jesteście. Że nie odeszliście w nicość. Przecież nie mogliście się po prostu rozpłynąć. Kiedyś jeszcze się spotkamy, prawda?
Nie mogliście odejść bez powodu... Nie mogliście tak po prostu odejść... Nie mogliście odejść, zostawiając nas cierpiących bez wyraźnego powodu... Nas kochających i rozpadających się dzień po dniu...
PS Opiekujcie się tam nim...
PPS Dzisiaj znów patrzę w okno... Ale wiem już, że skok nic nie daje. Czekaj...
***********
Nie, to nie jest powrót... Musiałam.
Przepraszam...
rudap.