Jakubie,
W takie dni brakuje mi Ciebie szczególnie. W dni, gdy dowiaduje się, że nie wolno mi tęsknić i cierpieć. Że nie rozumiem. Czasem przestaje Cię czuć... Czasem łapie się na wąchaniu Twojej bluzy, która pachnie już tylko w mojej podświadomości. Przecież nie ma prawa pachnąć... Brakuje mi Twojego ostrzegawczego spojrzenia, gdy powiedziałam za dużo, bądź nie przemyślałam wszystkiego. Brakuje mi Twoich ramion, które mimo dzielącej nas odległości zawsze dawały mi bezpieczeństwo. Brakuje mi twojego głosu, więc instynktownie wybieram Twój numer, choć nie ma go od trzech lat... Ale przecież mi nie wolno...
Pamiętasz, jak obiecałeś mi, pozwolić umrzeć pierwszej? Więc dlaczego wciąż żyje? Dlaczego tej jednej obietnicy nie udało Ci się spełnić? Te jednej. Pamiętasz, dzień, w którym to wszystko się zaczęło? Tak wiele rzeczy mi umyka. Tak wielu sama pozwoliłam umknąć. Ale przecież mnie nie wolno...
Dziś znów obdarto mnie z Ciebie. Dziś znów mi Ciebie zabrano. Sama im pozwoliłam. Nie sądziłam jednak, że w ludziach tracących swoich bliskich, może być tyle jadu i nienawiści. Niezrozumienia i egoizmu. Braku normalności. Można tłumaczyć to bólem, czy więc ja byłam nieszczera? Ja, twoja mama, rodzeństwo, przyjaciele. Czy to myśmy Cię zdradzili? Zrozumieniem i wybaczeniem...
Pamiętam ten moment, gdy zadzwonił ten telefon. Ten telefon, który nigdy nie miał prawa zadzwonić. Czy już wtedy poczułeś się zdradzony? Osamotniony? Niekochany? Pamiętam moment, gdy ostatnio raz rozmawialiśmy, pamiętasz? Ty, nigdy się nie żegnałeś. Nigdy, aż do tamtego piątku. Czyżbyś wiedział, że nic więcej już nie będzie? Świat obchodził Wielki Piątek, ale to był przede wszystkim mój prywatny Wielki Piątek... I Twoja lodowata dłoń w poniedziałkowe przedpołudnie.
Nie wiem, dlaczego właściwie zawsze obwiniałam tylko siebie i Ciebie na samym początku. Dlaczego nigdy nie obwiniałam tamtego człowieka, który współczesny świat nazwałby mordercą... Dla mnie nigdy nim nie był. Wiem, że wciąż u Ciebie bywa. Wiem, jak wyglądają jego oczy. Ale dlaczego nigdy nie winiłam go za Twoją śmierć? Dlatego, że niewystarczająco Cię kochałam? A czy można bardziej? Dlaczego nigdy nie obwiniała go Twoja matka i Przemek, który nigdy nie pobiegnie za swoimi dziećmi i nigdy nie pogra z Kubusiem w piłkę? Dlaczego? Przecież bym mogła. Przecież mam powód. Nie potrafię. Czy to znaczy, że nie byłeś dla nas ważny?
Tamtego dnia wyrwano mi duszę i kazano bez niej żyć. I tylko ty wiesz, jak ciężko sypia się bez Ciebie. Jak walczę, o każdą noc bez koszmarów. Jak walczę o każdy oddech. Jak przeżywam życie za nas dwoje. Chociaż moje życie od lat przypomina labirynt, w którym notorycznie się gubię. Ty wiesz, że po Tobie nie będzie już nikogo...
Nie wybudujemy domu z wielkim ogrodem. Nie będziemy rozpieszczać naszych dzieci i ubóstwiać naszych wnuków. Nie będziemy mieli psa.
Oddałabym każdą złotówkę, którą mam i o którą mnie posądzono, żeby podarować nam choć jeden dzień. Niestety, to wciąż nie jest dla mnie najważniejsze, choć właśnie to mi zarzucono i to boli mnie najbardziej. Że ktoś odważył się Cię sprzedać. Ciebie i naszą miłość. Przecież była prawdziwa i nie na sprzedaż. Nasza. Niech ludzi mówią, co chcą, ale tym razem nie wybaczę. Choć rozumiem jej ból, nie wybaczę. Wybaczyłam człowiekowi, który spowodował ten wypadek, ale nie zrozumiem i nie wybaczę dziewczynie, która nie rozumie sensu śmierci własnego brata...
Czy byłoby mi lżej wiedząc, że tamten człowiek nie ma rodziny? Może gdyby tak było potrafiłabym go znienawidzić. Nie umiem, nawet jako człowiek niewierzący, życzyć drugiemu człowiekowi śmierci. Wybacz, jeśli uznałbyś to za zdradę, chociaż wiem, że nigdy byś tego nie chciał. Nie umiem życzyć śmierci człowiekowi, który jest mężem, ojcem, synem... Jakim musiałabym być człowiekiem, żeby znając ból rozpadającej się duszy, życzyć komuś tego samego?
Jeśli więc, to oznacza, że nie kochałam Cię tak, jak na to zasługiwałeś, wybacz. Wystarczy mi świadomość tego brzemienia, które ten człowiek nosić będzie do końca życia na swoich ramionach.
Oddałabym wszystko, by cofnąć czas i nie pozwolić Ci wsiąść do tego samochodu. Ale czy wtedy nie zginąłbyś w inny sposób? Ty najlepiej pokazałeś mi, że przeznaczenie istnieje i nawet jeśli nie szukałam i nie szukam na siłę winnych, to wiedz, że kiedyś znajdę pytanie na wszystkie nurtujące mnie pytania.
Jakubie, dziś straciłam szacunek do tej dziewczyny, która może zaślepiona bólem, nie potrafi myśleć racjonalnie. Nie sądziłam, że można go stracić tak łatwo, ale od dzisiaj jesteś mi świadkiem, że ze wszystkich moich sił, wspierać będę pozornie zimnych i nieczułych. Cóż, najwidoczniej nie jestem tylko człowiekiem gorszego sortu, ale również mordercą. I dobrze mi z tym. Nie mam zamiaru szanować i próbować rozumieć człowieka, który sam tego nie potrafi. Żeby szukać winnych, trzeba zacząć od siebie. Nie wszyscy potrafią znieść odmienne zdanie, ich sprawa. Oby kiedyś nie zostali sami. Albo właściwie... niech zostaną.
Ta, która zabiła podwójnie i która nie żałuje.
P.
Pamiętam ten moment, gdy zadzwonił ten telefon. Ten telefon, który nigdy nie miał prawa zadzwonić. Czy już wtedy poczułeś się zdradzony? Osamotniony? Niekochany? Pamiętam moment, gdy ostatnio raz rozmawialiśmy, pamiętasz? Ty, nigdy się nie żegnałeś. Nigdy, aż do tamtego piątku. Czyżbyś wiedział, że nic więcej już nie będzie? Świat obchodził Wielki Piątek, ale to był przede wszystkim mój prywatny Wielki Piątek... I Twoja lodowata dłoń w poniedziałkowe przedpołudnie.
Nie wiem, dlaczego właściwie zawsze obwiniałam tylko siebie i Ciebie na samym początku. Dlaczego nigdy nie obwiniałam tamtego człowieka, który współczesny świat nazwałby mordercą... Dla mnie nigdy nim nie był. Wiem, że wciąż u Ciebie bywa. Wiem, jak wyglądają jego oczy. Ale dlaczego nigdy nie winiłam go za Twoją śmierć? Dlatego, że niewystarczająco Cię kochałam? A czy można bardziej? Dlaczego nigdy nie obwiniała go Twoja matka i Przemek, który nigdy nie pobiegnie za swoimi dziećmi i nigdy nie pogra z Kubusiem w piłkę? Dlaczego? Przecież bym mogła. Przecież mam powód. Nie potrafię. Czy to znaczy, że nie byłeś dla nas ważny?
Tamtego dnia wyrwano mi duszę i kazano bez niej żyć. I tylko ty wiesz, jak ciężko sypia się bez Ciebie. Jak walczę, o każdą noc bez koszmarów. Jak walczę o każdy oddech. Jak przeżywam życie za nas dwoje. Chociaż moje życie od lat przypomina labirynt, w którym notorycznie się gubię. Ty wiesz, że po Tobie nie będzie już nikogo...
Nie wybudujemy domu z wielkim ogrodem. Nie będziemy rozpieszczać naszych dzieci i ubóstwiać naszych wnuków. Nie będziemy mieli psa.
Oddałabym każdą złotówkę, którą mam i o którą mnie posądzono, żeby podarować nam choć jeden dzień. Niestety, to wciąż nie jest dla mnie najważniejsze, choć właśnie to mi zarzucono i to boli mnie najbardziej. Że ktoś odważył się Cię sprzedać. Ciebie i naszą miłość. Przecież była prawdziwa i nie na sprzedaż. Nasza. Niech ludzi mówią, co chcą, ale tym razem nie wybaczę. Choć rozumiem jej ból, nie wybaczę. Wybaczyłam człowiekowi, który spowodował ten wypadek, ale nie zrozumiem i nie wybaczę dziewczynie, która nie rozumie sensu śmierci własnego brata...
Czy byłoby mi lżej wiedząc, że tamten człowiek nie ma rodziny? Może gdyby tak było potrafiłabym go znienawidzić. Nie umiem, nawet jako człowiek niewierzący, życzyć drugiemu człowiekowi śmierci. Wybacz, jeśli uznałbyś to za zdradę, chociaż wiem, że nigdy byś tego nie chciał. Nie umiem życzyć śmierci człowiekowi, który jest mężem, ojcem, synem... Jakim musiałabym być człowiekiem, żeby znając ból rozpadającej się duszy, życzyć komuś tego samego?
Jeśli więc, to oznacza, że nie kochałam Cię tak, jak na to zasługiwałeś, wybacz. Wystarczy mi świadomość tego brzemienia, które ten człowiek nosić będzie do końca życia na swoich ramionach.
Oddałabym wszystko, by cofnąć czas i nie pozwolić Ci wsiąść do tego samochodu. Ale czy wtedy nie zginąłbyś w inny sposób? Ty najlepiej pokazałeś mi, że przeznaczenie istnieje i nawet jeśli nie szukałam i nie szukam na siłę winnych, to wiedz, że kiedyś znajdę pytanie na wszystkie nurtujące mnie pytania.
Jakubie, dziś straciłam szacunek do tej dziewczyny, która może zaślepiona bólem, nie potrafi myśleć racjonalnie. Nie sądziłam, że można go stracić tak łatwo, ale od dzisiaj jesteś mi świadkiem, że ze wszystkich moich sił, wspierać będę pozornie zimnych i nieczułych. Cóż, najwidoczniej nie jestem tylko człowiekiem gorszego sortu, ale również mordercą. I dobrze mi z tym. Nie mam zamiaru szanować i próbować rozumieć człowieka, który sam tego nie potrafi. Żeby szukać winnych, trzeba zacząć od siebie. Nie wszyscy potrafią znieść odmienne zdanie, ich sprawa. Oby kiedyś nie zostali sami. Albo właściwie... niech zostaną.
Ta, która zabiła podwójnie i która nie żałuje.
P.