Kochanie!
Zestarzałam się o rok. Kolejny rok, który tak wiele mi dał, zabierając jeszcze więcej. Powoli jednak wychodzę na zero. Eliminuje z życia tych, którzy tylko brali i skupiam się na tych, którzy czasem więcej dają, niż chcą zabrać. Umiem już dzielić swoją samotność tylko ze sobą. Umiem powiedzieć sobie, że wcale nie potrzebuje ludzi wokół, żeby nie zwariować. Umiem być, a nie tylko bywać. Chce być. Umiem spędzać samotne wieczory i nie płakać w poduszkę. Umiem.... Tak wiele rzeczy już umiem. Znów je umiem...
Był czas, gdy izolowałam się od wszystkich i wszystkiego. Gdy każdy dzień spędzony z ludźmi wydawał mi się być męczarnią. Gdy każdy dzień z człowiekiem u boku zaczynał i kończył się prośbą, o jak najszybsze ewakuowanie się któregoś z nas. Nie umiałam być z ludźmi. Nie umiałam z nimi rozmawiać, przebywać, trwać. Co najważniejsze nie umiałam dzielić się sobą i swoim środkiem. Dziś już umiem... Chce umieć. Chce umieć powiedzieć, "tak straciłam siebie, które znajdowało się w nim..." "tak" to moje ulubione słowo.
Był czas, gdy siedziałam wpatrzona w pewne okno na pierwszym piętrze i przeklinałam je za zbyt niską wysokość. Przecież nie można się zabić, skacząc z niego. Siedziałam i patrzyłam więc, zastanawiając się, czy kiedykolwiek znajdę siłę z niego skoczyć i co będzie dalej. Przecież ktoś po mnie zostanie. Zostanie mama, z którą choć się nie dogaduje, wciąż jeszcze stara się być. Tata, który chyba już nie liczy na moje lepsze jutro, ale stara się. Siostra i psy. Przyjaciele. Co zrobią, kiedy mnie zabraknie? Czy oczy Skierki będą przeraźliwie smutne, gdy nie ja przyjdę ją poczorchać? I kto będzie to robił? Przecież mnie też ktoś zostawił i wiem już, jak to jest...
A gdyby tak, zacząć żyć inaczej? Tylko jak? Po swojemu? Przecież tak żyje i mi nie wychodzi. Nie zawsze wychodzi... Przecież bronię, jak lew swoich poglądów i obrażam się na ludzi, którzy chodzą na kompromisy... Ja nie chodzę, nigdy nie chodziłam, przecież wiesz, prawie dwumetrowy mężczyzno, który czasem ustępował.. A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać tam, gdzie kończy się świat? Sama i już nie wrócić? Zabrać ze sobą psa i nie wrócić. Przecież to takie proste, moje i niepowtarzalne. Kiedy zaczęłam uciekać od problemów? Kiedy przestałam widzieć kolory? Kiedy przestała zachwycać mnie jesień?
Kiedy zaczęli denerwować mnie inni? Kiedy przestałam słuchać? Kiedy przestałam dawać dobre rady? Kiedy stałam się samolubem? Kiedy stałam się samowystarczalna? Przecież zestarzałam się o rok i w moim wieku powinnam być odpowiedzialna. Przecież powinnam w końcu kogoś sobie znaleźć, pozwolić wejść komuś w moje życie i założyć rodzinę. Taką prawdziwą, składającą się początkowo z żony i męża, a później mamy, taty i dziecka... Powinnam, ale nie chce... Nie czuje potrzeby, nigdy o tym nie marzyłam, pamiętasz? Nie marzyliśmy o kupach, pieluchach i nieprzespanych nocach, jednocześnie podziwiając wszystkich wokół. Wyznacznikiem wspólnego życia nigdy nie były dla nas obrączki, piękny ślub i wzruszeni rodzice. Przysięga to tylko słowa, a my chcieliśmy czyny. Chcieliśmy zbudować dom, posadzić drzewo i adoptować psa... Usiąść na starość na drewnianej ławce i powiedzieć, że jest nam dobrze...
Zestarzałam się o rok i coraz bardziej nie rozumiem ludzi... Szanuje ich poglądy i prawo do innego zdania. Ale ich nie rozumiem. Nie rozumiem otaczającego mnie świata i społeczeństwa, które tylko biegnie... Ja też biegnę, każdego dnia gonię każdą upływającą minutę mojego życia. Jestem pracoholikiem, który zaniedbuje najbliższych, często niemającym czasu i siły na drugie życie... Nie rozumiem ludzi zmieniających poglądu i wartości. Nie rozumiem ludzi chcących na siłę...
Zestarzałam się o rok i dziś już wiem, że tak wiele rzeczy mogę, a nie muszę... Nie muszę być idealna, bo nigdy taka nie byłam i nie będę. Nie muszę zgadzać się z innymi, nawet, jeśli są to ci, których kocham nad życie. Nie muszę na siłę zmieniać swojego życia i udowadniać, że sobie radzę. Nie muszę. Nie muszę rodzić dzieci i wychodzić za mąż. Nie muszę przestać cię kochać, by żyć dalej. Nie muszę szukać kogoś, kto zajmie miejsce u mojego boku, może kiedyś mnie znajdzie, a jeśli nie... będę żyć dalej. Dziś to wiem. Wiem, że w każdej chwili mogę się zatrzymać i popatrzeć w niebo. Wiem, że mogę wypalić paczkę najlepszych fajek i upić się do nieprzytomności... Wiem, że mogę się zakochać i żyć po swojemu... Wiem, że nie muszę zgadzać się ze wszystkimi i mieć swoje zdanie... Wiem, że mogę zwolnić i świat się nie zawali. Wiem, że prawdziwych ludzi mam zawsze obok... Wiem, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym powiem sobie, że jest dobrze.
Zestarzałam się o rok, przeczytałam parę książek i kilka blogów. Nauczyłam się kilku nowych słów i zaczęłam śnić. Nauczyłam się mówić o tym, co mnie boli i denerwuje... Nauczyłam się, że ludzie jednak odchodzą... Nawet ci najważniejsi. Ty również...
Zestarzałam się o rok, wyłączyłam telefon i postanowiłam nie pamiętać o dzisiaj. Zjem wieczorem miętowe lody, napije się białego wina i wyznaczę cel na najbliższy rok. Nie zrobię bilansu strat i zysków. Już nie. Jeszcze nie.
Zestarzałam się o rok i wciąż mi mało, bo wiem, już wiem, że świat wciąż jest za mały, żeby mnie pokonać, już się nie dam...
Zestarzałam się dzisiaj o rok i wiem, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym spakuje mój fioletowy plecak i wyruszę w świat, nie oglądając się za siebie... Spalę resztę mostów i zacznę spełniać moje marzenia...
Twoja P.
Ps. Wreszcie kupiłam pomarańczową herbatę...
Ps.2 Mam do podjęcia jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu i mam nadzieję, że nie zostawisz mnie z tym... Proszę.